Od roku 1989 przez polską scenę polityczną przewinęło się wielu mężów i mężyków stanu. Każdy z nich przypisuje sobie wielką rolę w walce z komunistycznym reżimem i lansuje na twórcę "nowej" rzeczywistości. Trudno oprzeć się wrażeniu, że owa nowa rzeczywistość coraz bardziej przypomina starą, która dawno miała odejść w niebyt. Uwłaszczenie dawnej nomenklatury i misterna sieć korupcyjnych powiązań wypaczyły sens prawdziwej wolności, sprawiedliwości i wolnego rynku. Na ich miejscu pojawiły się, niczym upiory, takie dziwolągi jak "sprawiedliwość społeczna" i "społeczna gospodarka rynkowa", stanowiące powtórkę z czasów "świetlanej przyszłości", a co gorsza – zostały zapisane w Konstytucji III RP. U progu przemian mogło być inaczej…
Zanim runął sowiecki blok, na polskiej scenie pojawiło się wielu ludzi, którzy całe swe życie poświęcili szeroko rozumianej idei wolnościowej. Nurt liberalny, bo o nim tu mowa, reprezentowali m.in.: Stefan Kisielewski – współtwórca (razem z Januszem Korwin-Mikkem i Mirosławem Dzielskim) Ruchu Polityki Realnej, późniejszej Unii Polityki Realnej, a także ówczesne środowisko "Przeglądu Politycznego".
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.