W ubiegłym tygodniu w sieci zaczęły pojawiać się niesprawdzone doniesienia, chętnie powielane przez zwolenników KO i Rafała Trzaskowskiego o tym, że w trakcie II tury wyborów prezydenckich masowo dochodziło do fałszowania wyników. Ma to stanowić podstawę do licznych protestów wyborczych, a następnie ponownego przeliczenia głosów.
Głównym propagatorem takiej teorii jest Roman Giertych. – To jest pierwsze takie zdarzenie w historii Polski, gdzie jakieś ugrupowanie świadomie starało się sfałszować wybory – powiedział. O krok dalej poszedł były prezydent Lech Wałęsa, który wezwał do powtórzenia II tury wyborów prezydenckich.
Ekspert: Nie ma podstaw do kwestionowania wyniku
Tymczasem Jakub Kubajek w rozmowie z Wirtualną Polską jednoznacznie wykluczył możliwość, by popełnione błędy wpłynęły na wynik wyborów. Według jego wyliczeń, w 13 komisjach najprawdopodobniej doszło do nieprawidłowości. W dalszych 8 istnieje taka możliwość. Ostatecznie jednak skala tych nieprawidłowości nie może wpłynąć na ostateczny wynik.
– Z kilkunastu komisji, które prawdopodobnie popełniły błąd przy raportowaniu wyniku drugiej tury wyborów prezydenckich, siedem pomyliło się na korzyść Karola Nawrockiego, a sześć na korzyść Rafała Trzaskowskiego (...) Uwzględniając prawdopodobne błędy, różnica między Nawrockim a Trzaskowskim byłaby mniejsza o około 2000 głosów. Chodzi o sytuacje, w których głosy oddane np. na Trzaskowskiego, błędnie przypisywano na konto Nawrockiego i odwrotnie. Jak widać, nie wpłynęłoby to na ostateczny wynik – stwierdził Kubajek. Jak dodał, w komisjach, gdzie popełniono błędy, głosy powinny być ponownie przeliczone.
Przypomnijmy, że w II turze wyborów prezydenckich Karol Nawrocki zdobył 10 606 877 głosów, a Rafał Trzaskowski – 10 237 286. Różnica między oboma kandydatami wyniosła więc ponad 369 tys. głosów.
Czytaj też:
Hołownia: Na razie nie ma powodu, by podważać wynik wyborówCzytaj też:
Stanowczy wpis Kosiniak-Kamysza: Te tezy są nieuzasadnione