Festiwal w Wenecji hołubi artystów, Cannes kocha sławnych i bogatych, a Berlin – kino zaangażowane (cokolwiek to znaczy). Film Baiera nie porwał jednak amatorów ekranowej publicystyki. Może zaszkodził mu nadmiar złotych myśli, którymi jest nafaszerowany jak pieczony kapłon kaszą?
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.